Firmus Piett Firmus Piett
630
BLOG

Poczta a sprawa polska

Firmus Piett Firmus Piett Gospodarka Obserwuj notkę 8

Polscy liberałowie, w tym o zgrozo dziennikarze TV Republika zachwycają się tym, że Poczta Polska przegrała przetarg na obsługę przesyłek sądowych. „Każda zła wiadomość dla Poczty Polskiej to dobra wiadomość dla Polaków” piszą. Teoretycznie wszystko wydaje się w porządku. Straszny moloch dostał kopniaka w tyłek, a teraz czeka nas powszechna szczęśliwość. Genialne prywatne firmy w mgnieniu oka dostarczą wszystkie przesyłki, będzie tanio, szybko i sprawnie. Zresztą kto by się tam martwił jakimś państwowym bankrutem. Upadnie? Bedzie jeszcze lepiej. Tyle teorii. Jaka będzie rzeczywistość?
 
Po pierwsze prywatne poczty już działają (nie mówię o firmach kurierskich, których usługi są wielokrotnie droższe). Możemy zatem sprawdzić jak wygląda jakość obsługi w nich i czy naprawdę jest lepsza niż w Poczcie Polskiej? Moje osobiste doświadczenia są w tym względzie (a mieszkam w Warszawie) zdecydowanie negatywne. Po pierwsze te prywatne poczty mają znikomą ilość placówek, z reguły te które są ze względu na maksymalne żyłowanie kosztów sytuują się w miejscach odludnych, w najtańszych dzielnicach magazynowych pośród składów i budynków upadłych fabryk. Jeśli ktoś nie jest zmotoryzowany ma ogromny problem by tam w ogóle dotrzeć.
 
Po drugie „listonosze” tych poczt nie mają w zwyczaju, tak jak pracownicy Poczty Polskiej „zaglądać do drzwi”, po prostu zostawiają w skrzynce awizo, a to, że do placówki trzeba jechać przez całe miasto w ogóle ich nie obchodzi. Na prowincji placówek nie ma w ogóle, więc tam – jak słyszymy ostatnio - korespondencja będzie pozostawiana w wyznaczonych sklepach, kioskach Ruchu itp. Czy to jest poprawa w stosunku do obecnych usług Poczty Polskiej? Nie sądzę.
 
Po trzecie prywatne poczty interesują się wyłącznie tymi segmentami rynku na których, ze względu na ich „łatwą dochodowość” akurat i Poczta Polska sobie radzi. Są to miejskie przesyłki większych paczek, wymiana korespondencji firmowej między największymi aglomeracjami i przy głównych szlakach komunikacyjnych. Nie dotykają się natomiast działalności deficytowej na głębokiej prowincji, gdzie faktyczne koszty dostarczenia listów są zdecydowanie wyższe niż cena znaczka pocztowego. I nie można mieć im tego za złe. To oczywiste, że jako prywatne korporacje szukają zysku. Tylko jak to się ma do poprawy jakości obsługi wszystkich? Czy tylko mieszkańcy kilku największych miast zasługują na jako taką obsługę, a reszta ma mieć po 50-100 km do najbliższego punktu obsługi? Czy to nie jest skazywanie ogromnych obszarów kraju na odcięcie od systemu sprawnej komunikacji?
 
Już starożytni Rzymianie zdali sobie sprawę, że czym jak czym, ale powszechną pocztą powinno się zajmować państwo, bowiem tylko takie rozwiązanie wszystkim wyjdzie na dobre. I stworzyli Cursus Publicus. Tymczasem nasi spece od „wolnego rynku” zachwycają się, że państwowy moloch upada. Nie obchodzi ich to, że firmy komercyjne nigdy nie będą świadczyć tak tanich jak Poczta Polska usług na prowincji, na której mieszka 70% Polaków, bo ich tam nie ma. Nie są wstanie widzieć nic poza swoimi partykularnymi wielkomiejskimi interesikami, dlatego polską prowincję skazują na komunikacyjną i cywilizacyjną zagładę. W rozmowach z liberałami bardzo często pada przykład poczty niemieckiej jako dowód na to, że może ona funkcjonować świetnie. Nie wiem czy działa ona sprawniej od Poczty Polskiej, ale wiem, że jej stan nie wynika z cudu wolnego rynku, tylko z zabiegów niemieckiego rządu. Kiedy przeżywała ona kłopoty podobne do Poczty Polskiej, rząd RFN kupił jej i podarował potentata specycyjno-kurierskiego firmę DHL, zapewniając wkroczenie i sukces na wielu światowych rynkach. Nie wspominam już o wielomiliardowych corocznych dotacjach. Nasi lyberałowie ani myślą stosować takich „socjalistycznych praktyk” ale efekt chcą mieć ten sam. Otóż nie da się. Bardzo podobny mechanizm funkcjonuje w przypadku kolei, czy wszelkiej innej infrastruktury. Oczekuje się efektów w sytuacji gdy państwo nie wspiera swojej własności, a wręcz przeciwnie – robi wszystko by ją w imię jakiś niejasnych interesów i idiotycznej liberalnej retoryki, która akurat w tej dziedzinie po prostu się nie sprawdza osłabić. Szkoda, że dołączają się do tego bezmyślnie dziennikarze telewizji którą bardzo lubię.

Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka