Firmus Piett Firmus Piett
377
BLOG

Liberalizm?

Firmus Piett Firmus Piett Gospodarka Obserwuj notkę 4

Dzisiejsze obrady komisji trójstronnej stały się dla mnie zachętą do rozmów na temat stanu polskiego rynku pracy 24 lata po rozpoczęciu budowy kapitalizmu w Polsce. Wnioski z tych dyskusji są dla mnie dość przygnębiające.

Najbardziej przygnębiająca jest dla mnie niemal powszechna i kompletna niewiedza o realiach ekonomicznych dotyczących pracy, opieki socjalnej za granicą u krajowych liberałów. Wyznają oni coś co wydaje im się najczystszą postacią „wolnego rynku”, bez żadnych domieszek związkowych, wydawania pieniędzy na „socjal”, za to ze składaniem hołdów  umowom cywilnoprawnym jako najwyższemu wtajemniczeniu zatrudnienia. Jest to przykre z kilku powodów – przede wszystkim dlatego, że w żadnym kraju Zachodu takiego „czystego” modelu już nie ma. I to nie dlatego że był on za dobry, tylko po prostu w miarę rozwoju kapitalizmu dostrzeżono tam, że pracownik syty, dowartościowany i wyposażony w elementarne poczucie bezpieczeństwa pracuje lepiej i znacznie wydajniej niż niewolnik. Dla lokalnych liberałów (zresztą najczęściej w Polsce są to albo wysoko opłacani ludzie wolnych zawodów, albo typowi wyborcy Korwina-Mikke – nastolatki nieskalane pracą i na garnuszku u rodziców), cały czas trwa XIX wiek. Nie wiedzą oni, że np. w USA – kraju niby „krwiożerczego kapitalizmu” opieka socjalna jest na tak wysokim poziomie, że dla nas może się on wydawać się wręcz niewyobrażalny. Przykład z Chicago: Mieszkająca tam osoba z mojej rodziny – już na emeryturze dostaje od miasta wszystko czego potrzebuje. Od ubrań po leki, wszystko za darmo, a przyznana „z urzędu” opiekunka robi nawet zakupy. Co prawda tam obsługą socjalu zajmują się poszczególne stany a nie rząd centralny, ale z naszego punktu widzenia nie ma to większego znaczenia. Podobny socjal jest dostępny przy utracie pracy. Oczywiście nie żyje się wtedy w luksusach, ale ma się tę pewność, że będzie co jeść w momencie poszukiwania nowego zatrudnienia, co w Polsce nie jest takie oczywiste.
Po drugie – naszym liberałom całkowicie obce jest pojęcie myślenia strategicznego. Długofalowego. Jak mantrę powtarzają oni np. że „elastyczny kodeks pracy” to zbawienie dla pracowników i gospodarki. Nie chce mi się już nawet pisać, o tym że najbardziej elastyczne kodeksy pracy w UE już teraz mają Polska i Hiszpania i w żadnym wypadku nie uchroniło to tych krajów przed wysokim bezrobociem. Co więcej i z samego polskiego przykładu można wyciągać bardzo bolesne wnioski. 20 lat nieprzerwanego rozwoju gospodarczego, a mimo to gospodarka nie jest w stanie wytworzyć miejsc pracy dla ok. 6 mln „ludzi zbędnych”. 2 miliony wyjechało za granicę, 2,5 siedzi na bezrobociu a kolejny milion ukrywa się na wsi (w rzeczywistości będąc tam zupełnie niepotrzebnymi). Wiara w to, że dalsze stosowanie recept które zaprowadziły nas właśnie do takiego stanu nagle poprawi sytuację jest po prostu śmieszna.  Tymczasem umowy śmieciowe to nic innego jak sztucznie „zaniżone koszty pracy” ale z odroczoną o 20 lat płatnością, kiedy to trzeba będzie masowo płacić zapomogi tym, którzy z powodu żałośnie niskich płac nie mieli z czego odłożyć na swoje emerytury (bo wbrew temu co sądzi wielu naiwnych tego typu umowy to nie tylko ich wysokospecjalistyczne kontrakty na wielkie kwoty).
Po trzecie - zamiast myśleć nad strategiami rozwoju, innowacyjnością, patentami klasyczny polski liberał widzi tylko jedną przeciwność losu: Wysokie koszty pracy i podatki. Tu by się nawet można ogólnie zgodzić, gdyby nie jeden drobiazg. Polska statystycznie nie jest krajem ani wysokich kosztów pracy a już na pewno nie wysokich podatków. Udział pensji w PKB jest w Polsce dużo niższy niż w Europie Zachodniej i drastycznie niższy niż w USA. Ni mniej ni więcej oznacza to tyle, że gdyby polskie firmy wydawały na uposażenia pracowników proporcjonalnie taką część swojego przychodu co ich odpowiedniki w UE lub USA, to Polacy z dnia na dzień zaczęliby zarabiać 25 do nawet 50% więcej. Dodatkowo cóż z tego, że procentowo składki na ubezpieczenie społeczne są w Polsce stosunkowo wysokie, skoro liczy się je od dramatycznie niskich pensji a osoby naprawdę dobrze zarabiające od pewnego limitu nie płacą ich wcale. Dla przykładu godzina pracy pracownika w Polsce (już po uwzględnieniu wszystkich składek) kosztuje średnio 7 euro a w Niemczech 36, żeby nie wiem jak to liczyć (a podatki w Niemczech są wyższe niż w Polsce) wychodzi, iż tam praca jest znacznie droższa. I co? I te zagraniczne firmy mimo wszystko wolą ściągać ludzi do siebie i płacić im wielokrotnie więcej tam niż musiałyby u nas, bo wiedzą coś, czego nasi specjaliści nie zaczęli jeszcze nawet rozumieć – że pracownik to nie przeszkoda w osiąganiu bogactwa, że doceniony daje z siebie dużo więcej niż oszukiwany i poniżany. O podatkach nie chce mi się już nawet pisać. Wszystkie duże kraje UE mają je wyższe niż Polska.
Jakie z tego wnioski? Wolny rynek jest najlepszą rzeczą jaką wymyślono. Nikt poważny tego nie kwestionuje. Nie można jednak na ślepo powtarzać sloganów o nieistniejącym świecie zachodu „bez socjalistycznych domieszek” (przy okazji kraj prawdziwego socjalizmu, Szwecja rozwijał się w ostatnim 10-leciu znacznie szybciej niż średnia UE, w niektórych latach nawet szybciej od Polski). W końcu trzeba przestać udawać, że kraj nie szanowanych nędzarzy może się dynamicznie i innowacyjnie rozwijać. Nie może i nie będzie. Proste rezerwy zostały wyczerpane i wreszcie trzeba zacząć poszukiwać innych źródeł rozwoju niż prostackie oszczędzanie na pracownikach. Im szybciej zrozumieją to nasi liberałowie, im prędzej zaczną słuchać Adama Smitha, który mówił że robotnik powinien zarabiać tyle by go było stać na utrzymanie siebie i rodziny oraz wykształcenie dzieci, tym lepiej dla nas wszystkich. W przeciwnym razie czekają nas kolejne lata nędzy, wyludniania kraju i braku dzieci. Bo w takim kraju nikomu nie będzie się chciało żyć.

Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka